Wszyscy słyszeliśmy o maseczkach smogowych. W kontekście ich użycia i walki z zanieczyszczeniami szczególnie często wymienia się Warszawę i Kraków, a także zimę jako czas wyjątkowo istotny. Z czego to właściwie wynika?
Po co używamy maseczek antysmogowych?
Niestety od pewnego czasu poziom zanieczyszczeń w wielu regionach naszego kraju stał się naprawdę wysoki. W największych miastach takich jak Kraków czy Warszawa nierzadko smog widać gołym okiem. Wielu mieszkańcom przywykło już również do regularnie publikowanych komunikatów władz miejskich informujących o aktualnym poziomie zanieczyszczeń, jak również zaleceń nie wychodzenia z domu, o ile nie jest to konieczne. Tego rodzaju ostrzeżenia dotyczą szczególnie osób starszych, dzieci i kobiet w ciąży. Pojawiają się też zachęty do nie używania samochodu osobowego, takie jak darmowa komunikacja miejska w dniach, w których zanieczyszczenia osiągają wyjątkowo wysoki poziom. Na poziomie jednostkowym popularną odpowiedzią na te problemy są maseczki antysmogowe, które są coraz częściej wybierane przez mieszkańców wielkich miast.
O ile jeszcze kilka lat temu osoba z maseczką tego rodzaju na ulicy Warszawy lub Krakowa wyróżniała się, o tyle dziś ekologiczne maseczki antysmogowe stały się tam codziennością. Wbrew pozorom jest to dobra wiadomość. Taki rozwój wypadków pokazuje, że wśród obywateli wzrasta świadomość problemu oraz sposobów radzenia sobie z nim. Świadczy też o tym pojawianie się kolejnych sklepów i zróżnicowanych modeli. Możemy dziś łatwo wybrać, jakie maseczki antysmogowe nas interesują – a są dostępne również maseczki antysmogowe do 50 złotych czy maseczki antysmogowe do 100 złotych.
Dlaczego Warszawa i Kraków?
Najprostszą odpowiedzią jest stwierdzenie oczywistego faktu, że są to dwa największe polskie miasta. Kraków jest bardziej znany jako “polska stolica smogu”, przez co pozostawia Warszawę nieco w cieniu. Badania pokazują jednak, że zanieczyszczone powietrze nie jest problemem tylko południa kraju. Warszawiacy nie mogą beztrosko umywać rąk od problemu. Poza tym na przykład w 2015 roku stężenie pyłów PM10 było w stolicy naszego kraju wyższe niż w poprzedniej stolicy Polski. Tajemniczo brzmiące PM10, o których często słyszymy w mediach, to po prostu ziarenka, których średnica wynosi do 10 mikrometrów. Cząstki tego rodzaju są w stanie przenikać do naszych płuc i są groźne dla naszego zdrowia. Główne źródło pyłu PM10 w powietrzu polskich miast stanowi emisja ze spalania paliw stałych – najczęściej węgla, drewna czy biomasy. W indywidualnych systemach grzewczych. Czyli prościej mówiąc zazwyczaj w starych domowych piecach.
Dlatego zarówno w Warszawie jak i w Krakowie władze samorządowe prowadzą akcję wymiany tego rodzaju szkodliwych dla mieszkańców pieców, pieszczotliwie zwanych „kopciuchami”, dofinansowując zastępowanie ich ekologicznymi rozwiązaniami. Drugie źródło PM10 w powietrzach miast to ruch drogowy – szczególnie szkodliwe są pojazdy wyposażone w silniki wysokoprężne nieposiadające filtrów stałych.
W przypadku Krakowa dodatkowym czynnikiem wzmacniającym obecność smogu jest jego położenie geograficzne. Kraków znajduje się w dolinie Wisły i od północy oraz południa, a częściowo także od zachodu, zasłonięty jest wzniesieniami. Wpływa to negatywnie na cyrkulację powietrza. Dla porównania Warszawa, choć także zbudowano ją w dolinie największej z polskich rzek, znajduje się na szerokim i płaskim terenie. Wymiana powietrza może więc tam zachodzić dość swobodnie.
A dlaczego zima?
Widzimy więc, że maseczka antysmogowa w miastach to nie ekstrawagancja, a rozsądne dbanie o swoje zdrowie. Szczególnie opłaca się to w miesiącach zimowych. Zazwyczaj to właśnie w styczniu i lutym poziom zanieczyszczeń w powietrzu jest najwyższy. Czemu? Tu główna przyczyna też jest prosta. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, po prostu zima to najzimniejszy okres w roku. Mamy wtedy do czynienia z tak zwanym sezonem grzewczym, kiedy ocieplamy swoje mieszkania, biura i inne miejsca najmocniej i najczęściej.